Moich poszukiwań wzorów dojrzałych kobiet nie ograniczam do wykluczonych w sposób jawny i oczywisty.
Marginalizowanie bywa bardziej zniuansowane. Dlatego piszę nie tylko o pannach czy kobietach, które zrezygnowały z macierzyństwa, ale również o matkach, żonach. Ich głos marginalizuje się równie perfidnie, wsadzając je w rolę życiową, zatrzaskując w szufladce z naklejką „żona, matka”. W ten sposób skutecznie pozbawia się je głosu. Nie każda mężatka jest beneficjentką systemu, bo posiadanie męża nie oznacza automatyczne posiadania dwóch pensji do dyspozycji. Czasem domniemana korzyść jest wątpliwa, bo męża trzeba utrzymywać, leczyć z alkoholizmu, a w razie rozwodu zasilić konta adwokatów (obu stron) z własnych, ciężko zarobionych pieniędzy. Nie każda „wife” jest „housewife”, zamiatanie szeroką miotłą wszystkich mężatek na jedną szuflę pełną bezużytecznych śmieci nie daje niczego, poza wykluczeniem.