Fascynują mnie niuanse współistnienia w Europie.
Chodząc po Brukseli, zaglądam równocześnie do zaułków mojej wschodnioeuropejskiej głowy. Odwiedzam polskość przedzieloną szlabanem - tu siermiężny znak z napisem „socjalizm”, tam plakietka z neonem: „kapitalizm”. Snuję się w oparach martyrologii, zamiast gałęzi widzę sztandary, pod stopami pękają mi nie szyszki, a złudzenia. Drą się i jojczą biało-czerwone ptaki, chwaląc własny ogon.