Tożsamość złożona polega na tym, że tkwimy w jej bogactwie, choć już nie dostrzegamy jej złożoności.
Gdybym powiedziała: „Bo ci Belgowie…”, oznaczałoby to, że osuwam się w pułapkę analizowania drugiego narodu. Z pychą i wyższością. Piszę z centrum złożonej tożsamości. Z kłębowiska emocji, ze ścieżek instynktu. Analizy, patrzenie z góry, podsumowania – to podejście, które należy do odchodzącej epoki. Weszliśmy w czas fragmentów. Pojedynczych świadectw, puzzli, witraży. Mój język jest podwójny. Może się nawet okazać, że niczym indiańska squaw z Winnetou Karola Maya kłamię jak najęta. Może tak. A może nie.