Z Grażyną Plebanek łączy mnie nić porozumienia, choć ona o tym nic nie wie. Dla mnie ta nić, to nasze odczuwanie miejsca, w którym żyjemy. Bo Grażyna Plebanek, tak jak ja, nie żyje na obczyźnie, nie jest emigrantką. Jest kobietą mieszkającą w Brukseli. Kiedyś była kobietą mieszkającą w Polsce, potem w Szwecji. Teraz mieszka w Belgii. Kiedyś, w jakimś wywiadzie (mogłabym poszukać kiedy i gdzie, ale jak Was to interesuje to zapytajcie Google) powiedziała, że ma korzeń w sobie i to dlatego nie czuje się emigrantką, bo wszędzie może być w domu. I to tak bardzo do mnie przemawia. Dla mnie dom może być wszędzie tam, gdzie zdecyduję się go stworzyć.
Ale nie o tym chciałam dzisiaj opowiedzieć, a o „Madmuazelce”, czyli najnowszej i długo wyczekiwanej przeze mnie powieści. Grażyna Plebanek już dawno stała się jedną z moich ulubionych polskich pisarek, a tą książką tylko potwierdziła ten status. Po raz kolejny zobaczyłam jak ostro widzi ludzi i wszystkie nasze przywary. Jak dobrze rozumie to, co się w człowieku dzieje. Jak widzi wszystko to, co większości z nas umyka.
Pamiętam, że czytając „Bokserkę” moją pierwszym skojarzeniem był Gombrowicz i jego opisy Polonii w Argentynie. Czytając „Panią Furię” myślałam o tym wszystkim co i we mnie siedzi, o tym jak trudno jest być innym, jak świat lubi szufladkować.
Przy „Madmuazelce” myślałam o wielowarstwowości. Głównej bohaterki, Mado, tej opowieści, innych ludzi żyjących na stronach tej książki, mojej własnej. Choć złożoność to lepsze słowo, bo ja, podobnie do Mad, składam się z dwóch krajów i trzech języków. I nie lubię jak ktoś mnie spycha tylko w jednym kierunku. Ale ta złożoność nie jest prosta, to coś co ciągle sobie układam, tak jak główna bohaterka “Madmuazelki”. Swoją drogą, nawet tytuł ma tę złożoność w sobie.
To książka, którą jest dobrze czytać powoli, wsiąkać w nią codziennie po trochu. Szukać w niej znaczeń, podtekstów, słuchać co mówią do nas bohaterowie.
No właśnie, słuchać, to tutaj zaczyna się zrozumienie drugiej osoby, możliwość spostrzeżenia jej warstw, zobaczenia je w całości. Bo nikt w życiu, ani w „Madmuazelce”, nie jest taki jak go oceniamy na pierwszy rzut oka. Pod skórą, pod powierzchnią skrywa się coś więcej. Trudna przeszłość, doświadczenia, tajemnice, pochodzenie, ale też wszystko to, co trudno jest wyciągnąć na światło dzienne.
Ja nie jestem tylko Polką (nawet moje paszporty to mówią), tak jak ktoś inny nie jest tylko matką, pisarką, żoną, bibliotekarką, ojcem, synem, lekarzem, policjantem.
Te warstwy to najciekawsze co w nas siedzi i odkrywanie ich jest fascynujące. A Grażyna Plebanek robi to po mistrzowsku w „Madmuazelce”, jak i w innych swoich książkach.